sobota, 1 lutego 2014

Archiwalia maj 2011 Albania, Berat, bunkry, Durres, góry, drogi, jedzenie, Grecja Olimp

Albania


Link 01.05.2011 :: 00:00 Komentuj (0)

Albania wita nas swoją flagą z godłem.
Herb Albanii bazuje na pieczęci Skanderbega, albańskiego bohatera narodowego z XV w. Przedstawia czarnego dwugłowego orła na czerwonej tarczy herbowej. Od 2002 roku nad orłem znajduje się złoty rysunek „hełmu Skanderbega” (znajdował się tam także w okresie albańskiej monarchii).


Krajobraz jest pusty i surowy.

Szosą wędrują muły i osiołki.

Osiołki tez ciągną wozy.

Spotyka się mnóstwo dziwnych pojazdów, często domowej produkcji.

Nowy meczet w Durres.



W meczecie.

Promenada nadmorska w Durres.

Jak wszędzie: modne, miejskie dziewczyny chcą się uwiecznić.

Mala modnisia.

Jak i u nas, jak wszędzie, telefony komórkowe zdominowały krajobraz kraju.

Młodzi Albańczycy spędzają wieczory na promenadzie, mimo wczesnej wiosny jest już całkiem ciepło.

Plaża tonie w zwałach śmieci, lecz nikomu to nie zdaje się przeszkadzać.

Kruja leży zaledwie 32 kilometry od Tirany.
Kruja jest starym miastem. Już w 879 roku wspominano o niej
w kronikach jako o centrum kultu chrześcijańskiego. Kruja przez długi
czas była także stolicą swojego regionu. Wielokrotnie była oblegana
przez Turków, zanim w końcu się poddała. Dzięki temu stała się symbolem
albańskiego oporu przeciwko najeźdźcom. Miasto leży na zboczach
górskich, na wysokości ponad 500 metrów nad poziomem morza. Niegdyś to
położenie było dodatkową zaletą dla obrońców, dziś zapewnia piękne
widoki. Najważniejszą atrakcją Krui jest zamek. Powstał w V lub VI wieku
i jest zbudowany na planie elipsy. Potężne mury i 9 wież obronnych
stanowiły o potędze fortecy. Aktualnie wewnątrz można odwiedzić muzeum
Skanderbega oraz muzeum etnograficzne. W mieście znajduje się też barwne
targowisko.




Targowisko - Kruja.

Jak Albania długa i szeroka, wszędzie wyrastają bunkry. Jest ich podobno 600 tysięcy.


Krajobrazy: góry, zwierzaki na drogach...

Tak wyglądają niektóre krajowe drogi. Po początkowym zdziwieniu można się przyzwyczaić.

Albanki w charakterystycznych dla dojrzałych kobiet strojach.

Nad Tiraną wieniec bunkrów i różowo kwitnących krzewów o słodkim miodowym zapachu.

Oliwkowy gaj, owieczki i stały element sielskiego albańskiego krajobrazu - bunkier.

Niedźwiedź w klatce w jednej z wiosek, takie widoki tam nikogo nie dziwią. Miś był na sprzedaż.

W górach i w dolinach - bunkry.

Berat nad rzeką Osum, jedno z piękniejszych miast Europy.
Założone w głębokiej starożytności i zamieszkane przez Ilirów miasto, w II w. p.n.e. zostało zdobyte przez Rzymian i nazwane Antipatrea. W okresie panowania bizantyjskiego miasto nosiło nazwę Pulcheriopolis i było siedzibą biskupa. W IX w. zostało zdobyte przez wojska bułgarskie,
wtedy także zmieniono nazwę miasta na Beligrad ('Białe Miasto'), z
czego drogą późniejszych zmian fonetycznych powstała nazwa współczesna.

Miasto słynie z licznych zabytków, należą do nich: średniowieczna bizantyjska twierdza, meczet (wybudowany w 1493 r., z freskami pochodzącymi z XVIII w.), muzułmański klasztor bektaszytów, most z 1780 r. i in. Działa tu także muzeum ikon, prezentujące m.in. dzieła miejscowego ikonopisa, mistrza Onufrego.

Sklep mięsny.

Chodnik służy zarówno ludziom, jak i zwierzętom.

Osiołki na szosie to w Albanii zwykły widok. Lavazho to myjnia samochodowa (czyli wąż, z którego bez przerwy cieknie woda + nieletni chłopak, czekający na klientów), poza bunkrami i starymi mercedesami jest ich w Albanii najwięcej.

Droga przez góry Korab dostarczała niezapomnianych wrażeń. Tu na razie asfalt.

Parking w jednym z górskich miasteczek.

W drogę...

Pan pomyka, pani drepcze.

Osiołki to niezawodny środek transportu na wszystkich albańskich drogach, łącznie z autostradami.

Coraz wyżej i coraz węższa droga.

Anemony.


Nie samym duchem, czyli bałkańska kuchnia


Link 05.05.2011 :: 00:00 Komentuj (0)
Szybkie migawki z bałkańskiej kuchni - nie uwzględniam wszystkiego, co tam jadłem, tylko najlepsze i to, czemu zrobiłam zdjęcie ;)

W chorwackiej wiosce przydrożna domowa kuchnia -pyszne, swojskie jedzenie z grilla, swojskie wino, oliwa - ceny całkiem zachodnioeuropejskie. Lub lepiej.



Jagnięcina bez zarzutu, lekkie wino stołowe, domowy chleb.



Albański przydrożny "barek" - popularny wypełniony mięsem lub serem burek.

Najlepsze lody (akullore), jakie jadłam w życiu - w Durres w Albanii. To było wielkie zdziwienie, ze w Albanii lody bywają lepsze od doskonałych włoskich, hiszpańskich i dowolnych innych. Jednak nie wszędzie - wyłącznie w nadmorksiej lodziarni w Durres.

Nadspodziewanie smaczne, lekkie piwo Tirana. A może smakowało dlatego, że pite TAM?

Do obiadu zwykle są serwowane warzywa z grilla, delikatnie podlane świeżą oliwa, pyszne.

Podobne do pstrągów ryby z Jeziora Ochrydzkiego są delikatne i aromatyczne.

Albańska specjalność, burek z miejscowym serem w typie fety. Pyszny! szczególnie w towarzystwie miejscowego wina.

Jagnięcina z grzybami w sosie jogurtowym to już wyższa szkoła jazdy.

Jak wszędzie nad ciepłym morzem, popularne są kalmary panierowane.

Jedna z bardziej eleganckich restauracji szczyci się własnym winem, produkowanym także na eksport.

Najbardziej smakowała mi kuchnia zwykła, tradycyjna - jagnięcina z grilla, u nas danie zupełnie nieosiągalne.

A to już Grecja - maleńkie gołąbki w liściach winogron, oczywiście z farszem z jagnięciny.

Ryby, ryby w rozmaitych postaciach.

Tym razem baranina, udziec pieczony na rożnie.

Gęsta zupa rybno-pomidorowa, przyjemnie pikantna i aromatyczna.



Rozmaite wariacje jagnięco-baranie.


Pod Olimpem


Link 20.05.2011 :: 00:00 Komentuj (0)
Grecja wita!

Wjeżdżamy od strony Albanii, po jej zwiedzeniu. Grecja wita chmurami, pięknem przyrody i surowym górskim klimatem - w upalnej Albanii zdążyliśmy zapomnieć, że to dopiero wczesna wiosna.


Zmierzamy w kierunku Olimpu.

Święta góra.

U podnóża gór kolorowe kobierce (pierwszy raz to oklepane określenie odzwierciedla mi to, co rzeczywiście jest) anemonów i innych górskich kwiatów, które u nas najwyżej mozna spotkać w ogrodach.

Zachwycam sie anemonami, robiąc im mnóstwo zdjęć.

Kosaćce, też dzikie - i przepiękne. Pachną słodko i rześko zarazem.

Pustynniki.

Drogi wiją sie wokół szczytów gór.

Codzienne wiejskie życie.

Zwierzaki przydpmowe - wszystko mnie dziwi i zaskakuje.

Ślady starożytnego miasta pod Olimpem.

Jak zawsze i wszędzie nie omijam cerkwi, ich nastrój i atmosfera robią w tych greckich górach ogromne wrażenie.













Cerkwi wiele, ale nastrój w nich taki sam -powagi, skupienia i duchowości.



A to znów górskie dzikie kwiatki, szafirki.



W głębi górskiego lasu natykamy się na ruiny starodawnej cerkwi Dionizosa. No tak, to Grecja.



Majestatyczny ośnieżony masyw Olimpu.

Rwą górskie potoki, przeciskając się między dzikimi platanami.



Morze Jońskie.

Po chłodzie gór można wygrzać się na plaży, jak te muszelki i jeżowce.

Rybacy pracują.



Rozłożone na noc sieci.

Tyle zachodów, tyle wschodów słońca już było... Ten nad Morzem Jońskim.

Mkniemy dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz