sobota, 1 lutego 2014

Archiwalia kwiecień 2008: Ukraina, delta Dunaju, Odessa, Krym, Tatarzy, Bakczysaraj, drogi ukraińskie, jedzenie

Wilkowo [Ukraina, Delta Dunaju]


Link 01.04.2008 :: 20:32 Komentuj (4)
Wilkowo (ukr.Вилкове) -miasteczko na Ukrainie w obwodzie odesskim, liczy 9 200 mieszkańców. To region unikalny zarówno pod względem historycznym jak i etniczno – kulturowym.
Miasto leży w Delcie Dunaju, która wraz ze swoimi bagiennymi terenami jest jednym z czterech takich miejsc oficjalnie wpisanych przez UNESCO na listę Światowego Dziedzictwa Kultury.Mieszka tam społeczność Lipowian, potomków starowierców, którzy opuścilli Rosję w roku 1772 przed prześladowaniami religijnymi.  Niestety, Wilkowo jest podobnie jak cała Ukraina bardzo zaniedbane. W wodzie pływa mnóstwo śmieci, plastików, uliczki są brudne i krzywe, drewniane chodniczki i mosticzki nierówne i przegniłe. Mimo widocznego zaniedbania, rozpadu i dekadencji, Wilkowo ma swój niepowtarzalny urok osady zapomnianej przez ludzi i zatrzymanej w czasie.Podobno w lecie jest inaczej, przyjeżdżają turyści, ekolodzy, poszukiwacze przygód. My byliśmy poza sezonem. Może lepiej.

Jak zawsze podwójne kliknięcie spowoduje zwiększenie rozmiaru obrazka.


Osiemdziesiąt kilometrów na południe od Odessy. Region - plamka na
wielkiej mapie Ukrainy. Przyciąga wzrok swoja groteskową odmiennością.
Na mapie nie jest nawet zielony, jak reszta lądu a jakiś
blado-seledynowy, poprzecinany sznytami niebieskich rzęsek. Czyli
mokradła. A na dodatek język granicy mołdawskiej wulgarnie wcina się w
teren. Piętnaście lat temu malutka Mołdawia zagroziła wielkiej
Ukrainie domagając się tego języczka terenu. Formujące się wówczas
państwo ukraińskie bez żalu i sprzeciwu odstąpiło ząbek terytorium.
Całe sześć kilometrów na wpół asfaltowej drogi wśród bagien. Jedynej
zresztą w tej okolicy. Gest niemal symboliczny. Tak jakby Kijów chciał
powiedzieć: „A bieritie”. I zapomnieć. Nas naprawę nie interesuje co
się znajduje na osiemdziesiątym kilometrze na południe od Odessy.
Wilkowo. Nie od wilków co skowyczą tu nocami bo taka to dziura ale od rozwiłki,
rozszerzenia rzeki na mniejsze odnogi tworzące tu rozległą deltę. Tam
właśnie, pomiędzy dwoma wielkimi kanałami umiejscowiło się Wilkowo. A
tą rzeką jest Dunaj, największa wstęga Europy. W tym miejscu żegna się
z kontynentem wpadając do Morza Czarnego. Wenecja Ukrainy Mówi się na
to miejsce „Wenecja Ukrainy” obarczając z góry wioskę należną jej
dawką szyderstwa i szacunku. W tej nazwie kryje się cała pogarda i
śmiech z biedoty i zacofania, jak i pokora wobec osobliwego piękna
tego miejsca, w którym odważyli osiedlić się ludzie.
"Wenecja Ukrainy" Wilkowo jest gęstwiną krzywych glinianych domków i trzech
ogromnych cerkwi pobudowanych przez znamienitych architektów z darów
żyjącego tu pobożnego ludu. Niektóre budynki liczą dwieście i więcej
lat. Jedna główna ulica przecina tę dziwną wieś, która nie ma żadnego
z góry założonego planu. Tu projektantem była sama przyroda
narzucająca z góry ograniczenia na ludzkie możliwości. Położone nad
gigantyczną odnogą Dunaju – Suliną – samo oplecione jest siecią
dziesiątków mniejszych i większych kanałów. Różne drobne i przerywane
rzeczkami uliczki rzadko są opatrzone nazwami. Ten przywilej należy
się tylko wodzie.




'


Pieszo po wyspie nie chodzi się chodnikami, ale po mosticzokach.
Drewnianych kładkach na palikach; krzywych, zbijanych przez
mieszkańców, często przegniłych, wymagających ciągłego remontu. Stuki,
skrzypy i plaski. Idziesz mosticzokiem wąskim na 40 centymetrów, a z
naprzeciwka dzieci pędzą przed sobą chmarę gęsi. Ale nie dochodzi do
kolizji, nikt nie wpada do pokrytej rzęsą wody.





W Wilkowie poza łódkami funkcjonują inne środki lokomocji, poruszając się z trudem po wszechobecnych betonkach. "Betonka" to droga ułożona z betonowych płyt, nierównych i często dziurawych. Jazda po nich stanowi niezapomniane przeżycie.



Pogotowie ratunkowe? Domowa pomoc medyczna?

Motocykle z przyczepą to nadal bardzo często widziany pojazd na ukraińskich drogach.





Sklep. A w sklepie, jak i w wielu innych, drewniane liczydło.







Wszechobecny budulec to eternit i beton, stąd dominująca w miasteczkach, miastach i wsiach byłego ZSRR jest barwa szara, kolor asfaltu i wódki, o której tak często pisał Josif Brodski.






W każdym mieście, miasteczku, nierzadko i wsi na głównym placu stoi pomnik Lenina w zwyczajowej pozie. Głowna ulica większości ukraińskich miast to nadal Prospekt Lenina.




Mieszkańcy miasteczka.





Z każdego punku Wilkowa widać okazałą cerkiew w ulubionych na Ukrainie barwach.
 A wokół pałęta się mnóstwo bezpańskich psów i kotów.



W takich klatkach na słupach siadują milicjanci, by obserwować ruch uliczny.
Niestety, nie udało nam się zastać władzy na posterunku.
Jeszcze pożegnalny spacer nad wodą.



Warto odwiedzić Wilkowo, dopóki jeszcze istnieje. Władze ukraińskie planują na miejscu tego miasteczka zbudować wielki, nowoczesny port, mokradła osuszyć, a Sulinę (odnogę Dunaju)  uregulować i pogłębić.



Ukraińskie drogi


Link 08.04.2008 :: 21:45 Komentuj (2)
Trochę zdjęć z ukraińskiej włóczęgi. Różne drogi, pogody, krajobrazy.

Kilka obrazków z drogi przez Ukrainę i Mołdawię.

 Zahaczyliśmy też o dziwaczną Republikę Naddniestrzańską.

Naddniestrze nie jest uznawane przez żaden kraj, jednak ma własne służby(?) graniczne(?), groźnych wąsatych mundurowych, własne przepustki, bo nie maja prawa wbijać pieczątek do paszportów. I własną biedę.

Wstępu do naddniestrzańskiej biedy broni rachityczna barierka. I mundurowi w wielkich czapach.
Drogi bywały takie...

...takie...

...i owakie.



Izmaił, mijanka autobusów.


Wołga, wołga.

Pobieda. Na drogach widzieliśmy mnóstwo ciekawostek dla miłośników starych samochodów. Ale nie tylko. Samochody konkurowały z zabiedzonymi końmi, wypasionymi osiołkami, smętnymi mułami.




Prawie każdy pojazd miał swoje tablice rejestracyjne.




Domy ocieplane sianem.

... czy kryte strzechą. Najczęściej malowane na błękitno, charakterystyczna barwa dla ukraińskich wsi.

Huculszczyzna i Mołdawia to krainy ozdobnych studzien. Stoją koło każdego domu, a nierzadko i w szczerym polu. Przy okazji widać ukraiński czarnoziem.Ta ziemia jest rzeczywiście całkiem czarna.

Przy każdej studni jest kubek dla spragnionego wędrowca. Dla pewności przywiązany łańcuchem lub sznurkiem.

Buduje się mnóstwo nowych cerkwi, restauruje stare.








Doświadczyliśmy różnych przygód w podróży. Zdarzało się, że na drodze pojawiały się przeszkody.


Dzieci jak wszędzie są przyjaźnie zaciekawione obcymi.

I odrobina przydrożnego Hitchcocka:

Poza sielskimi widokami widzieliśmy miasta. Słynne potiomkinowskie schody w Odessie

nieco rozczarowują, jak i zaniedbane miasto. Można znaleźć ciekawe zaułki, postaram się pokazać kilka odeskich zdjęć w osobnym wpisie.

Króluje szarość. Barwa eternitu i betonu.
Miasta to głownie bloki. Brudne, odrapane i zakratowane z obawy przed zlodziejami>


Kiszyniów. Widok pasących się koni i krów w miastach już nas przestał dziwić.
Jednak wciąż wywołują emocje bezdomne, głodne psy, których jest wszędzie pełno.



Przygnębiające wrażenie potęgowały zrujnowane wsie.

Wrażenie absurdu sprawiały liczne umajone plastikowymi wieńcami kwiatów "pomniki" czołgów i pojazdów wojskowych.

Katiusza.
A tymczasem w przydrożnym lesie zakwitły piękne intensywnie niebieskie kwiatki



Ktoś spytał, co najbardziej podobało mi się na Ukrainie. Trudno odpowiedzieć.
Piękne są tam rzeki...

Sulina, jedna z potężnych odnóg Dunaju.

Dniestr.

Ogromny, zamglony Dniepr, w dali widoczny Chersoń.

Nad Dnieprem kwitnie handel. Rewelacyjne wędzone, suszone i świeże ryby, "ikra" (kawior), wina
domowej produkcji.
 

Przerwa na zakupy, jedziemy dalej.

Dojechaliśmy na Krym, o nim będą kolejne wpisy.

Nie tylko drogi i krajobrazy były rozmaite, pogoda również zmieniała się wraz z kilometrami.






Krym tatarski


Link 13.04.2008 :: 22:49 Komentuj (5)
Tatarzy krymscy to lud turecki, pochodzący z południowej Syberii, który w dobie Czyngis-chana przemieścił się w kierunku zachodnim. W XIII w. stali się jednolitym narodem. Są wyznawcami islamu sunnickiego. Po upadku Chanatu Krymskiego część z nich wyemigrowała do Turcji, jednak większość została na Krymie. Tuż po wojnie Stalin wysiedlił z Krymu pod zarzutem zdrady ojczyzny wszystkie niesłowiańskie grupy etniczne, Tatarzy zostali deportowani do Uzbekistanu. Na Krym mogli wrócić dopiero w 1989 r.
Teraz na Krymie mieszka ok. 250 tys. Tatarów. Starają się odnowić swoja kulturę.
Meczety żyją obecnością wiernych, pięć razy dziennie rozlega się z wież minaretów śpiew muezina, przejmujący, choć prawdopodobnie płynący z taśmy,osiedla tatarskie wyróżniają się schludnością i barwnością na tle ukraińskiej szarości i niechlujstwa, a kuchnia zdecydowanymi smakami, świeżością potraw i miłą błyskawiczną obsługą.

Zapraszam do spaceru po tatarskim Krymie.

W oddali za Zatoką Kalamicką widać Eupatorię, gdzie mieszka duża społeczność Tatarów i znajduje się jeden z piękniejszych na Krymie meczetów, wzorowany na świątyni Hagia Sofia.

Uliczka w Bakczysaraju ("Miasto Ogrodów"), dawnej stolicy chanów krymskich. Jeden z kilku tamtejszych meczetów.

Eupatoria, miasto karaimów, Tatarów i Ormian.
Dżuma-Dżami (Meczet  Piątkowy) zbudowany w XVI w. przez słynnego architekta Simaniego.

Odezwa do wiernych w Teodozji.

Tatarzy krymscy dbają, by ich zapamiętać po powrocie do domu.



Mieszkaniec Bakczysaraju.

W przedsionkach meczetów, jak i cerkwi wiszą dyżurne chustki dla tych kobiet, które nie mają własnych nakryć głowy.

Ogrzewanie kozą w meczecie w Teodozji.





Arabeski.

Pałac chanów krymskich w Bakczysaraju.

Tatarzy.









Harem.



Fontanna Łez na Dziedzińcu Fontann.

Wielki Meczet Chan-Dżami.

Cmentarz chanów.





Cmentarz w Eupatorii.





"Wostocznaja kuchnia" -tak są anonsowane miejsca, gdzie można zjeść tatarskie jedzenie. Jest ich na Krymie mnóstwo, a jedzenie dobre, choć wydaje mi się zbyt tłuste.

Szaszłyk barani.

Czebureki bywają wypełnione mięsem, serem, warzywami. Ostro przyprawione, jada się je palcami, po których kapie tłuszcz.


Kolejny odcinek będzie o Krymie prawosławnym i karaimskim.Nie wiem, kiedy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz