sobota, 1 lutego 2014

Archiwalia lipiec 2007: Tatry, Kraków

[Tatry] Po górach, dolinach... cz.1


Link 21.07.2007 :: 17:12 Komentuj (3)
Są miejsca, do których się wraca. Dopóki starczy sił.

Jeśli chcesz zobaczyć zdjęcia w oryginalnym rozmiarze, kliknij dwukrotnie.

W górę wspinaj się wolno, pełznij, kiedy jest ślisko.
Góry wspaniałe z dala, a bezsensowne z bliska
są formą postawionej na sztorc powierzchni. Mogą
łudzić horyzontalnie zakręcającą drogą.
Ona jest wertykalna. W górach gdy stoisz - leżysz,
leżąc - stoisz dowodząc, że - aż trudno uwierzyć -
tylko spadając jesteś niezależny.Strach przy tym
zwyciężasz, zawrót głowy i nad górami zachwyty.



Polana Biały Potok, owce ulubionego bacy...

Jan Długopolski Maślany gazduje od lat na Białym Potoku. Wcześniej, za
dobrych czasów, gdy kierdle liczyły po kilka tysięcy sztuk owiec, pasał
w Bieszczadach. Jeśli zechcesz skosztować uczciwego oscypka, czy bunca,
zajrzyj do małej, ciemnej bacówki niedaleko Doliny Lejowej. Może uda
się o letnim zmierzchu posłuchać też opowieści o minionych latach?



Biały Potok zza Lejowego Potoku. Lejowy pokazał w tym roku, co potrafi.


Leluja (lilia złotogłów) na tle Kominiarskiego Wierchu.
A poniżej oddaję głos Robertowi:
Konik, to oczywiście jakiś "psikonik", może to być jakiś opaśnik.
Nie wszystkie prostoskrzydłe nawet jako imago mają rozwinięte skrzydła.


Po deszczu.

Kiedy po deszczowych chłodnych dniach nadeszły upały, zaroiło się w dolinach i na graniach od motyli.


Mieniak tęczowiec to wspaniale ubarwiony motyl, przypominający te tropikalne. Często szybowały nad polanami i dróżkami leśnymi, lecz nie widziałam go na szczytach ani graniach. Tam natomiast zapędzały się małe, ruchliwe motylki. Jeden z nich nawet zapakował się do mojego plecaka.

Wiesz może, jak się nazywa?


W lipcu w Tatrach zakwitają całe pachnące, barwne ogrody. Goździki,

goryczki kropkowane i nie tylko,


i jakieś drobne, a dekoracyjne badziewka, których nazw nie znam. Podpowiesz?

Nie mogłoby zabraknąć sztandaru. Z Kominiarskiego, aha...;-)


Rojnik górski i jakiś storczyk. Chyba pora podokształcać się z botaniki. A tymczasem wspinamy się troszkę wyżej...



Pojawiają się Rohacze. I niżej

Rohackie Stawy, a nad stawem

orzechówka, piękny ptak. A skrzeczy. (To możesz potraktować jako alternatywny morał tej opowiastki). Pora zejść na ziemię. A na niej, w trawie piszczy pisklę. Co robić? co robić? Nie podchodzić, bo matka odrzuci. więc z daleka tylko zerkam i wyostrzam zooma, i idę ścigana żałosnym piskiem. Co się z nim dalej stało?


Teraz na koniec dnia nagroda: gładka droga zamiast stromych skał, a zmęczone stopy zastąpią dwa koła.
Nadeszła ulubiona pora...


Nikt nie wie nic na pewno i to sprawę zamyka.

Patrząc w szerokie plecy krzepkiego przewodnika
myśl, że spoglądasz w przyszłość, próbuj - rzecz oczywista
w miarę możności - stale utrzymać pewien dystans.
Życie to przestrzeń między dziś, a jutrem, to znaczy
przyszłością. I przyspieszać kroku należy raczej
tylko w takim wypadku,kiedy ktoś goni cię:
złodzieje lub morderca,zbój, przyszłość itp.
Josif Brodski, Przestroga,
tłum. Katarzyna Krzyżewska


[Tatry] Po górach, dolinach, czyli... [cz.2]


Link 23.07.2007 :: 19:37 Komentuj (0)
...lato z Itzhakiem*) Siedzę przy oknie, klony za nim mokną...

Josif Brodski: ***



Josif Brodski

Pobudka
Ptaszki siadają na drzew sękach.
Wyrobnik zuch podwija rękaw.
W akademikach, studenterio,
budzisz się zlana nocną spermą.
Choć absurdalne w swojej formie,
obłoki budzą tym euforię,
że wyglądają (rzecz przedziwna)
jak logika kumulatywna.
Słońce-detektyw błyska w oczy
odznaką światu, który w nocy
źle się sprawował. Rozczochrane
masy na pierwszą idą zmianę.
Popatrzmy teraz na to,co się
zdarzyło tylko raz w kosmosie:
życie na ziemi. Wiele ponęt
ma ono –szczęściem, nie dla komet.
Jako film, który sam się skazał
na wyświetlanie na pokazach
specjalnych – życie podbić może
widza, choć akcja budzi grozę.
Lecz czystość, cechująca lazur
w górze, wyjaśnia nam od razu,
czemu moralne nasze prawa
nie otrzymują w niebie brawa.
To, za co zwykleśmy winili
bogów,uważa się w tej chwili
za grę cząsteczek i przypadku.
Lepsza już blaga naszych dziadków.
Bez związku jednak z całym mrowiem
przyczyn i skutków – jedno powiem:
człowiek jest rad, jeżeli rano
wśród tego mrowia może stanąć.
Złocony zorzą, czuje dumę,
że, wzorem swej planety, umie
patrzeć spokojnie, bez grymasów
w twarz tego i przyszłego czasu,
bo jeśli się odrzuca wszystko,
co wmusza nam swe towarzystwo,
głaz robi się od głazu twardszy.
Serce też. Ale głaz jest trwalszy.
1996
Przeł. Stanisław Barańczak



Słoneczny refleks, kiedy w tęczę się rozpyli;
Śpiew potoku...Thomas Hardy: Mijanie i trwanie
Przekład Barańczaka

Powyżej Rysy i niewielki Giewont z rozległym Podtatrzem i dalej Podhalem u stóp.

Pamiętasz goryczkę wiosenną? No to masz i goryczkę letnią, pełno ich w rejonie Czerwonych Wierchów - te są z Ciemniaka.Wędrowało się też i dolinami,z kołaczącą w pamięci piosenką Włóczykija:która składać się będzie w jednej części z nadziei, w dwóch z wiosennej tęsknoty i której resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt, że mogę wędrować, że mogę być sam i że jest mi z sobą dobrze.



Landszafciki z Dzianisza. Tam jeszcze nie docierają turyści.


Klub Prasy i Książki, a co! I pojazd czekający na przystanku.



Pogodny letni dzień.
Dziecięce gry, bieganie.
Drzewo i jego cień,
który sie kładzie na mnie.
Josif Brodski:
Siedząc w cieniu


A to już słowacka wieś.

Barbara przydrożna za Chochołowem. Trochę krzywa, mocno krępa, ale święta. Jednak opiekunem górskich dróg jest całkiem ktoś inny. Lecz tymczasem nadal pozostajemy w dolinie. Nie zawsze świeciło słońce...




Ale i nie zawsze padał deszcz. Zdarzały się miłe spotkania.







A teraz pora się rozstać. Pozdrawiam.
________________
*) Czasami rola artysty polega na tym, by sprawdzić, ile muzyki da się wydobyć z tego, co nam pozostało. Itzhak Perlman.



Kilka chwil


Link 30.07.2007 :: 09:00 Komentuj (2)
Weekend w mieście. Lepszy byłby na wsi, a może i w Miasteczku.
Ale i tutaj świat widzialny dostarcza codziennej rozrywki większości żywych...

 To tylko krople deszczu na płatkach bodziszka. Jak przed rokiem.

Poranna kawka.

I popołudniowa cukrowa wata.

Kąpiele w kałuży.

Pan Mikołaj jest znany chyba wszystkim, którzy zaglądnęli kiedyś w okolice Alchemii.

Ulica Ciemna.

Rozmowa.

Ulica Lewkowa.

Ulica Szeroka 14. W tym domu urodziła się 137 lat temu Helena Rubinstein.


Zaułki na Kazimierzu, puste o poranku.

A to już niedzielny handelek na Placu Nowym.

Ten Nepomuk z buzią w ciup mieszka w centrum Krakowa. Zgadniesz, czego strzeże?

Zawsze chciałam zobaczyć, co jest za tą bramą. I zawsze okazywała się zatrzaśnięta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz