sobota, 1 lutego 2014

Archiwalia maj 2007 Bieszczady, Beskid Niski, Słowacja, Wielka Fatra

[Beskid Niski i Bieszczady] Ślady (cz.1. )


04.05.2007 :: 16:02
Ślady tych, których już nie ma. Subiektywne spojrzenie na to, co za chwilę minie. Kilka dni w Beskidzie Niskim i Bieszczadach, cz. 1.
Aproposik wątły: niedawno ukazała się w Polsce książka Martina Pollacka Po Galicji.

Ryszard Kapuściński tak o niej pisał: ...Po Galicji jest
i nie jest reportażem literackim, jest i nie jest esejem historycznym,
jest i nie jest książką z antropologii kulturowej. Nie jest, ale
zarazem jest tym wszystkim jednocześnie. I to na sposób nowatorski i
znakomity.


Jeśli będziesz mieć okazję, zerknij na tę książkę. Bardzo warto.










Magura Wątkowska




Droga do Dukli




Rynek w Jaśliskach





Kotań





Kotań, dawna cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Kosmy i Damiana.





Droga do Chmielu





Bystre








Przed wojną większość mieszkańców Lutowisk stanowili Żydzi. Dziś
pozostał po nich jedynie zaniedbany, zniszczony upływem czasu kirkut.
Wiele macew jest już nieczytelnych,  zapadniętych w ziemię,
porośniętych mchem.Jednak na niektórych misterne reliefowe symboliczne
płaskorzeźby nadal są wyraźne i pozwalają odczytać, jakim zapamiętano
człowieka leżącego pod nimi.





Krempna byla dawniej największym ośrodkiem kamieniarskim na Łemkowszczyźnie.


Poniżej: konstrukcja cerkwi w Krempnej. W kolejnym odcinku pewnie będzie więcej łemkowskich i bojkowskich cerkiewek.











Gdzieniegdzie zachowały się tablice nagrobne w języku starocerkiewnosłowiańskim - ta siedemnastowieczna  pochodzi z
cmentarzyka przy cerkwi w Chmielu, w gminie Lutowiska.





Kilka macew z ogromnego leskiego kirkutu. Zaniedbany i opuszczony.








Tak właśnie najczęściej wyglądają bieszczadzkie drogi.





Łodyna, bojkowska chata (chyża). Niekiedy jeszcze możemy spotkac takie właśnie domy.






Dobra gospodyni

Dom przyjemnym czyni.





Studnia z żurawiem...




...i studnia z kołowrotem.











Ktoś musi wypalać węgiel drzewny, by mogły zapłonąć Twoje grille.





Las bukowy we mgle. Droga na Tarnicę.





Wielka Rawka, niedaleko stąd spotykają się trzy granice.





Stefkowa. A poniżej mój ulubieniec, tym razem bieszczadzki JN.







Zdarza się, że wyłaniają się zza skarpy cebulaste kopuły...





...albo pojawia się za zakrętem potężna synagoga. Życie w niej dawno zamarło (Lesko). Ślady dawnych mieszkańców Leska można zauważyć w ornamentach i zdobieniach domów.








Michniowiec


Poniżej: Binarowa, szkoła jak z powiastki dla grzecznych dziatek.
















[Bieszczady] Tam niespodzianki Cię czekają co dzień... czyli cz.2


Link 06.05.2007 :: 13:56 Komentuj (2)

...gdy w połoniny wyruszasz na zwiady,

a potem patrzysz o słońca zachodzie,

siadłszy na drzewa przewalonej kłodzie,

jak żyją Bieszczady...


(Jacek Kaczmarski)






Wielka Rawka.



Przycerkiewny cmentarzyk w Kotaniu.



Cerkiew w Chmielu.



Nawet duchownym zdarza się śpieszyć. Przy cerkwi w Sanoku.







Kapliczki przydrożne.



Spotyka się domy miłe i mniej miłe.






Jaśliska wywierają dość niesamowite wrażenie.


Przed sklepem w Ustrzykach Górnych.


Siekierezada w Cisnej. Zankomite pierogi, piwo, grzane wino i wyjątkowa atmosfera.



Droga na Tarnicę zatonęła w lodowatej mgle.


Pierwiosnki i kaczeńce rozświetlają zimny dzień.



Granica państwowa tym razem nie jest narysowana na mapie, a wyrąbana w lesie.


Zagubione cmentarzyki prawosławne. I zdewastowane kirkuty.









A to jest już Lesko, dawniej Lisko. A w Lisku blisko do bajkerów bieszczadzkich.





Schodziłam z leskiego kirkutu bacznie obserwowana przez oczy zza płotu.



W każdej szanującej się wsi musi być remiza.





Lemkowskie cerkwie w Szczawnem i Turzańsku.



Tak wypala się węgiel drzewny.



Kończy się dzień. Niskie słońce oświetla juz tylko granie.

Nadchodzi znienacka, jak zwykle...



... tajemniczy nad wyraz kapryśny ulubieniec nasz.


Pozdrawiam Wytrwałych.



[Tatry] Goryczka wiosenna, czyli głowa do góry


Link 14.05.2007 :: 20:04 Komentuj (6)
Wychodzenie na spadziste skały, na zerwiste wierzchołki nie potrzebuje ku temu specyalnych wiadomości; pnie się każdy, jak mu lepiej, pomagając sobie rękami i nogami. Z wrażeniami na przepaście oswaja się powoli umysł ludzki, ale przy spuszczaniu się na dół przydatna jest umiejętność chodzenia. Na grzbiecie swoim zdoła człowiek zsunąć się po skale nawet gładkiej, byle pochyłej o tyle, byle się równowagi nie straciło. Część ciała, na której zwykło się siedzieć oddaje czlowiekowi niesłychane usługi przy spuszczaniu się ze szczytów gór. Na lada jakim czerepie,wystającym ze skał pomocy udziela nam szorstka powierzchnia skał granitowych.
Walery Eljasz-Radzikowski





Poinformować się trzeba naprzód, czy to z książki, czy od osoby dobrze z Tatrami
obeznanej o przymiotach okolicy do zwiedzania obranej...


Pierwszą regułą w zwiedzaniu Tatr jest wychodzenie na wycieczkę o świcie.

Od początku pochodu iśc powoli, a równo, pośpiech złe skutki
pociąga, zrywa siły od razu, że ich braknie, gdzie najbardziej
potrzeba. Na głównych popasach można usiąść, ale z wyciągnionemi
nogami, lub się położyć, bo to nie zmęczy człowieka.



Śliczny widok dookoła, nie żal fatygi, rozgląda się podróżny w różne strony, oczy jego mają się gdzie pobujać.
Obówia niech nikt nie żałuje
przywozić tu jak najwięcej, i to tak silnego, aby wytrzymało zapasy z
ostremi kamieniami tatrzańskiemi, z błotem, z wodą, z rosą i innemi
przeciwnościami. Wypada mieć osobne zapasowe obówie temu, kto myśli
czynić wycieczki do głębi Tatr. Winno być obszerne, mocne, choćby
łatane, ale z podeszwą i przyszwą podwójną, a niskiemi bardzo obcasami.
Szczególnie płci pięknej godzi się polecić tę przestrogę, bo na każdym
roku czeka ją niebezpieczeństwo zwichnięcia nogi w obówiu na wysokich
obcasach lub korkach; wykrzywiają się trzewiki i muszą im w końcu
górale toporkami odcinać obcasy.




Jestto bezdroże dzikie, ślizkie, miejscami niebezpieczne, a komu się
udało tędy kiedy przejść, to wrócił pewnie z podartą odzieżą i
pokaleczonymi rękami.



Bielizny
dużo potrzeba w górach, bo albo się ją przepoci, albo przemoczy, i
dlatego często ją wypada zmieniać. Kaftaniki wełniane powszechnie
uznali lekarze za niezbędnie potrzebne w górach.



Gdy już plan i kierunek wyprawy obmyślany, zamawia się pewnego
przewodnika, który zna dobrze drogi wycieczką objęte. Oprócz tego każda
osoba przybiera dla siebie jednego górala pomocnika, którego
obowiązkiem nieść pożywienie i odzież dla tej osoby, dbać o jej
dobro,usłużyć w dzień i w nocy.


Wybierający się na długą wycieczkę do
głębi Tatr, zabezpieczyć sobie winni nogi od otarcia, lub od nabycia
pęcherzy na stopach, co nieraz bywa powodem wielkiej uciążliwości, a
nawet zdoła zmusić do powrotu bez dopięcia celu. Środek przeciw
podobnej biedzie jest napozór nieprzyjemny, lecz w praktyce znakomity-
oto trzeba napoić łojem skarpetki od wewnątrz, i w takich puścić sięw
drogę, a z pewnością nie dozna się przy najdłuższym marszu żadnego
szwanku na nogach.

[Walery Eljasz-Radzikowski: Przewodnik do Tatr, 1886.

Pisownia oryginalna.]



[Kraków] Idź przez to miasto miasto, czyli wszystko i nic


 19.05.2007 :: 21:35 
Mimo, że mianowano je "najmodniejszym miastem Europy", można w nim czasem zobaczyć prowincjonalne miasteczko. Na szczęście.

Pozdrawiam tych, którym Miasteczka są nieobojętne i umieją je
dostrzec wszędzie, patrząc uważnie "na te swoje oczy".

Idź przez to miasto o szarej godzinie

gdy smutek chowa się w cienistych bramach
a dzieci bawią się wielkimi piłkami,
które płyną jak latawce nad
zatrutymi studniami podwórek
i cicho niepewnie śpiewa ostatni kos.

Myśl o swoim życiu, które jeszcze trwa
chociaż już tak długo trwało.

Czy umiałeś wyrazić choćby małą część całości.
Jeśli widziałeś podłość, czy umiałeś ją nazwać.

Jeśli spotkałeś kogoś, kto żył prawdziwie,
czy potrafiłeś rozpoznać?

Czy nie nadużywałeś wysokiego słowa?

Kim miałeś zostać, nie wiadomo...

Adam Zagajewski: Idź przez to miasto


czyli...

...graj, muzyko.
Śniadanie



Te sklepiki to niestety już nie są sklepiki.


Robert twierdzi, że to Araniella cucurbitina, a ja mu wierzę.



Piątkowy targ na Placu Żydowskim, gwoli swawoli pod Piazzollą wespół z Bułhakowem.




Ulice Szeroka i Kupa.



Synagoga Izaaka, Remuh i Tempel.



"Pokolenia przechodzą..."



Na Grodzkiej.

Dziewczynka z zapałkami.

Przed kościołem Sw. Andrzeja. JN też jest obecny.

Ulubiony Nepomuk... ktoś go dojrzy?


Lektura pod Mitorajem


Zwierzaki domowe i miejskie.

Przewodnik stadka


Miasto rowerów.



Detale, detale. Secesyjne witraże z pracowni Żeleńskiego, spotykane
wciąż na klatkach schodowych stuletnich kamienic. I modernistyczne windy.

Sowa skończyła swój lot. To już...
...zbieramy zabawki,myśląc niekiedy o niemożliwych przyjaźniach.


Na przykład z kimś, kogo już nie ma



i kto zostawił tylko pożółkłe listy.


(Adam Zagajewski: Niemożliwe przyjaźnie)

[Słowacja] W poszukiwaniu środka, czyli pełnik europejski


 28.05.2007 :: 14:12Środkowa Europa...
Litwini uważają, że środek Europy leży w pobliżu Wilna. Polacy są przekonani, że w Polsce. W Suchowoli koło Białegostoku, albo też pod Łodzią. Środków Europy można z powodzeniem szukać też w Niemczech, Austrii, Słowenii, Czechach i na Białorusi, a nawet w Rumunii.
Nie gorsi są Słowacy. Centrum Europy znajduje się w pobliżu Kremnicy.
Polecam

Pełnik, oczywiście europejski, pozłocił górskie łąki i hale (Fatra).

Kremnickie Vrchy. Patrząc w kierunku Kremnickich Bani możemy dojrzeć centrum Europy.

Uliczka w Kremnicy

Barokowe  kolumny morowe to często spotykany widok na placach środkowoeuropejskich miast, niemal tak  często, jak rzeźby Jana Nepomucena z tego samego okresu. Na zdjęciu wyżej: Kremnica.
 
Na głowie barokowego Nepomuka z Bańskiej Szczawnicy nie tylko aniołek uwił sobie gniazdko.

A to już przykład baroku socrealistycznego. Pomnik, jakich wiele stanęło w Europie Środkowej. Słowacy to naród spokojny i łagodny, nie śpieszą się z burzeniem śladów niedawnej przeszłości. Wolą posiedzieć przy piwie.


Gospoda ludowa w klimacie lat minionych.



Kołchoźniki wciąż wiszą w miasteczkach i wsiach i jeszcze czasem działają.  Np. w "majowe święto".


Na Słowacji spotyka się wielu cyklistów rozmaitych. Młodzi w historycznej miejscowości Čičmany




Miodownik melisowaty. Wiem dzięki Panu Robertowi Puchalskiemu. Dziękuję!

Często tu spotka się przejawy serdeczności.

Sobotnie popołudnie, po robocie.

Stare i młode. Bańska Szczawnica.

Specjalność słowacka: owcze i kozie sery. Świeże, wędzone, w oliwie z przyprawami. Bardzo smaczne.
I miody.



Na uliczkach Bańskiej Szczawnicy można spotkać Janosika z ekipą.


Szczawnickie Wierchy - widoki z Sitna.

Brakuje małych skrzypeczek, jak zwykle...

Zaułek.


Bojnice - barokowy Jan Nepomucen ma i tutaj swoją kapliczkę.
Zamek w Bojnicach

Ta lipa ma 700 lat.
Słowacy pytali, czy w Polsce jest lipa w tym wieku i gdzie rośnie, jeśli jest. W co bardzo wątpią.  Wiesz może?


Droga na Klak. Chmurzy się.

Łany kwitnącego czosnku niedźwiedziego. Na Słowacji nie jest chroniony, ludzie zbierają liście na przetwory i do sałatek.

Mała Fatra. Klak.


Spotkanie na szczycie z rowerzystami z Krakowa.

Na horyzoncie Wielka Fatra.



Gołek długoostrogowy (ten storczyk)i co jeszcze? Zaraz poszukam w atlasie.
Nie znalazłam. Ale od czego  uczeni ludzie... Rutewka orlikolistna! Zostało  to szafirowe do oznaczenia...
I już jest. Dzięki za wiadomość! Krzyżownica górska ( Polygala amara) rodzina: Krzyżownicowate - łac. Polygalaceae (informacja od Pana Romana Rysia).

Trzeba wracać. Do zobaczenia, Słowacjo. Majte sa dobre. Dakujem.

Pozdrawiam serdecznie cierpliwych, którzy dobrnęli do końca tej wycieczki do środka Europy.


Wędrówka z cieniem


30.05.2007 :: 13:55
 
(fot. KaWu)
„To jest wieczór na piosenkę - pomyślał Włóczykij.- Na nową piosenkę, która składać się będzie w jednej części z nadziei, w dwóch z wiosennej tęsknoty i której resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt, że mogę wędrować, że mogę być sam i że jest mi z sobą dobrze”.
(cytata za Cytowaczem)

Tymczasem znikam na jakiś czas.
La revedere!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz