Swanetia leży pośród najwyższych szczytów Kaukazu. Jest rejonem unikalnego, wciąż żywego folkloru, zachowanych dawnych obyczajów, tysiącletnich kamiennych obronnych wież, w których wciąż żyją waleczni górale, posługujący się językiem swanuri, odmianą kwartelskiego (gruzińskiego). Zarówno język, jak i kultura i obyczaje Swanów znacznie różnią się od tych z reszty Gruzji, co jest spowodowane izolacją Swanetii trwającą cztery tysiąclecia. Nie udało się zawładnąć tą wysokogórską krainą przez tysiąclecia ani najeźdźcom arabskim, ani Mongołom, czy Turkom, dopiero Rosjanie zdołali formalnie włączyć Swanetię do swojego imperium. Jadnak władza zarówno carska, jak i radziecka była tam bardzo wątła i problematyczna, górale skutecznie też bronili się przed rodzimymi, gruzińskimi feudałami. Swanetia otworzyła się na świat zewnętrzny dopiero po niedawnej Rewolucji Róż. Zbudowano drogę łączącą jej główne miasteczko, Mestię z resztą Gruzji, a ostatnio Swanowie upatrują swoją szansę rozwoju w turystyce, powstają tam pensjonaty i hoteliki. .
Mestia, "stolica" Swanetii. Widać stare baszty obronne, jak i nowe domy.
Poranny spacer po jednej z uliczek Mestii.
Nadal koń jest ważnym środkiem transportu, a wielu miejscach jedynym. Nawet kilkuletni chłopcy doskonale i brawurowo jeżdżą konno. Dziewczynkę na koniu widziałam jedną, jechała razem ze swoim tatą...
Charakterystyczna swańska (swanecka) filcowa czapeczka, noszone są tam one masowo, a także sprzedawane, jako pamiątki.
Ruch uliczny w centrum.
Pora jednak ruszyć z Mestii w góry :)
Jak w Karpatach od Polski do Rumunii, w Kaukazie też masowo kwitną wierzbówki, a ludzie robią z nich smaczne i podobno prozdrowotne "herbatki".
W pobliżu Mestii działa niedawno oddany do użytku wyciąg, górale wraz ze swoim kaukaskim (a jakże) owczarkiem skracają sobie nim drogę. Pies całą drogę idealnie leżał, po czym z gracją zeskoczył na górnej stacji.
Sianokosy.
Nad Mestią góruje Uszba, przepiękny, choć nie najwyższy szczyt Kaukazu. Sięga „zaledwie” 4 710 m n.p.m., ale pionowe ściany sprawiły, że wspinacze nazywają ją Matterhornem Kaukazu. Jest trudna do zdobycia, a zmiennej pogodzie wokół dwóch wierzchołków i trudnościom wspinaczki zawdzięcza nazwę Wiedźmy. W Kaukazie nie można liczyć na oznakowane szlaki, czy pomoc ratowników górskich. W razie wypadku angażowane jest gruzińskie wojsko i policja, oczywiście, o ile jest możliwość zawiadomienia ich.
Żółte krokusy, szafrany.
Przy "baszcie miłości"sprzedaż pamiątek - najbardziej charakterystycznego elementu tej krainy.
Znajdź słup elektryczny :)
Maleńka osada mijana w drodze do Uszguli.
Droga zamknięta. Należy wysiąść z samochodu (zsiąść z konia), otworzyć, przejechać, zamknąć za sobą.
Już wiadomo, po co to było - żeby krowy się nie rozlazły po całym Kaukazie. Na szczycie góry widoczna jest letnia siedziba cesarzowej Tamary i jej córki Rusudan z Wieżą Orła Białego - oczywiście wiąże się z tym miejscem odpowiednia legenda.
Dolne Uszguli- Czażaszi.
Uszguli to wspólnota kilku wysokogórskich wsi.
Najwyższy szczyt Gruzji, Szchara (5068 m n.p.m.) jak często i tym razem jest schowana w chmurach. Góruje nad wioską, a na zdjęciu dwunastowieczny kościółek Lamaria wraz z wieżą obronną, położony na szczycie wsi. Podobno kobiety, które bezskutecznie starają się o dziecko, kiedy odwiedzą to miejsce, osiągną pożądany cel.
Napisy starogruzińskie na cerkwi, wraz z symbolem chrześcijaństwa i kultu solarnego.
Zwyczajne życie w najwyżej położonej wsi (2200 m. n.p.m.) w Europie, jeśli przyjąć, że Kaukaz to Europa, bo spory o granicę Europy i Azji na Kaukazie trwają do dzisiaj.
Kolejny poczciwy owczarek kaukaski. Byłam wielokrotnie ostrzegana przed tymi psami, nie miałam pecha trafić na nieprzyjaznego. Z tyłu samochód policjanta, który na zdjęciu powyżej stoi pod gruzińską flagą, asystując zwózce drewna.
Główna ulica Uszguli. Nie mogłam napatrzeć się na kabardyńskie konie.
Konie kabardyńskie to stara rasa wywodząca się z Kaukazu. Charakteryzuje ją wytrzymałość, doskonała równowaga i stabilny chód w trudnym terenie, zdolność do pokonywania długich dystansów, odwaga i inteligencja. Przy okazji polecam książkę.
Życie codzienne.
Oprócz koni kabardyńskich pracują tu i mechaniczne,
jednak ich uroda jest nieporównywalna.
Uliczka w Uszguli. Domy i wieże są zbudowane z łupków. Wieże są trzypiętrowe, od XII w. zamieszkują je przeważnie te same rody. Niestety, mimo, że wieś jest objęta patronatem UNESCO, widać gdzieniegdzie rażące betonowe, czy plastikowe elementy wbudowane w zabytkowe kamienne domy, co skądinąd jest zrozumiałe - państwo nie dysponuje dotacjami na renowację, a ludziom się nie przelewa.
Tak budowane są domy i wieże. Budulca nie brakuje, niemal cały Kaukaz to skały łupkowe.
W szparach murów widać sporo gniazd, niestety, nie rozpoznałam, czyich.
Na podwórkach i polanach pasą się swobodne świnki, bardziej podobne do dzików, niż koleżanek bardziej udomowionych.
W Uszguli już powstają guesthousy, knajpki, gdzie, można smacznie zjeść tradycyjne swańskie potrawy: sulguni (ser robiony z bawolego mleka wg specjalnej technologii), czwisztari (placek z mąki kukurydzianej z sulguni), czy kubdari (coś w rodzaju chaczapuri faszerowanego smażonym posiekanym mięsem, czy kupić słynną swanuri marili - swańską sól.
W jednej z wież jest zbiór starych swaneckich przedmiotów, małe prywatne muzeum.
Starsza pani gra na tradycyjnym instrumencie. Panduri, to -gruziński instrument strunowy z rodziny lutniowej. Ma trzy struny i progi z drewna (w instrumentach europejskich
są one metalowe), co daje charakterystyczne, miękkie brzmienie. Zwykle panduri ma 7 progów w oktawie, a więc nie dało by się na nim
zagrać żadnej europejskiej melodii - wyłącznie gruzińskie. Podobny
podział oktawy na 7 części spotykany jest także w muzyce indonezyjskiej.
Wielu Swanów ma niebieskie lub zielone oczy, wielu jest blondynami - spowodowane jest to wielowiekową izolacją Swanetii, o czym pisałam na początku - nie było tam najazdów ludów z Południa i Wschodu, którzy wzbogacili genetycznie i zdominowali inne narody Kaukazu Południowego.
Mały dżigit. Nie mogłam się napatrzeć na jego wyczyny.
Ten samochód na pustym szczycie wzgórza robi na wędrowcu wrażenie dość surrealistyczne. Jakaś lokalna dekoracyjna odmiana ostów.
Goryczki.
Inguri, jeszcze tu maleńka, niegroźna, bo blisko źródła.
Kaukaskie kozice.
Chabry, choć niezbyt chabrowe.
Około metrowej wysokośći łodygi oblepione były owocami odblaskowo-czerwonymi, podobnymi do malin - nie odważyłam się skosztować.
Polany są porośnięte różanecznikami. Żałuję, że już minęła pora kwitnienia.
Zimowity jesienne.
Mały popasik na nagrzanych słońcem deskach.
Chmury coraz gęściej gromadzą się nad nad górami, grzmoty słychać coraz bliżej. Trzeba wiać z grani.
Nie ma szans na ucieczkę przed burzą.
Koziołek cały mokry. Nie tylko on. Dlaczego kozy mają prostokątne źrenice?
Po deszczu kiedyś wyjdzie słońce.
I rzeczywiście, zapowiada się kolejny słoneczny dzień.
Pożegnanie (na razie) z Wysokim Kaukazem. W Gruzji zwierzaki są równouprawnionymi użytkownikami dróg.
Patrzę na progi u panduri - dość frywolnie poukładane. Nie jest to zatem strój równomiernie temperowany. A oktawa, jak sama nazwa wskazuje, ma w sobie dwanaście półtonów równomiernych i siedem dźwięków gamy. Całkiem europejskie może być to panduri, z matematycznego punktu widzenia przynajmniej. A poza tym góry ładne, owce ładne i kozy ładne. Wszystko ładne. I współbrzmi.
OdpowiedzUsuń--
Jarek
Ojtam Jarku, wierzę Ci na słowo. I miło, że zechciało Ci się pomaszerować w ten świąteczny dzionek w dalekie góry pod flagę też biało czerwoną.
OdpowiedzUsuńNa każdym zebraniu jest taka sytuacja, ze ktoś musi zacząć pierwszy... Nikt dotychczas tego nie przebadał w sposób naukowy, ale często tak wypada, że ni mnie wypada. Ja oczywiście maszeruję wciąż, a maszeruję w miejsca, w które maszerować warto. Na flagi reż mam przy tym bacznie.
OdpowiedzUsuń--
Jarek